ratdzi ratdzi
1009
BLOG

Matka porwanego dziecka prosi prezydenta Andrzeja Dudę o obiecaną jej pomoc

ratdzi ratdzi Polityka Obserwuj notkę 27

Dnia 18 maja 2015 r. Paweł Szrot, sekretarz Sztabu Wyborczego Kandydata na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, w odpowiedzi na powiadomienie go o prośbie o pomoc matki, której dziecko zostało bez powodu i bezprawnie uprowadzone i zatrzymane w Niemczech przez tamtejszych urzędników, powiadomił o gotowości Andrzeja Dudy do pomocy. Sekretarz Sztabu napisał do osoby wspierającej matkę: "(...) na pomoc w opisywanej w Pańskim liście sprawie, dotyczącej problemów dużej grupy poszkodowanych Polaków, w tym pani (...), będzie można liczyć, gdy Pan Poseł Andrzej Duda zostanie Prezydentem Polski".

Pan Poseł Andrzej Duda został Prezydentem Polski. Pisma powiadamiające o sytuacji dziecka i jego zrozpaczonej matki, której obiecano pomoc w jego imieniu, trafiają teraz do Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Matka nie otrzymuje odpowiedzi.

Dnia 17 sierpnia 2015 r. matka zwróciła się do Prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą najdramatyczniejszą z dotychczasowych.

Matka błaga o ratowanie dziecka przed okaleczeniem zapowiedzianym przez niemieckich urzędników. Niemcy chcą zdrowemu dziecku wycinać migdałki oraz rzekomo występujące u niego polipy nosa, bez medycznej potrzeby, bez zgody dziecka i bez zgody jego matki, której nie zdołali prawomocnie pozbawić praw rodzicielskich. Powołane przez matkę opinie specjalistów wskazują, że takie okaleczenia mogą skutkować upośledzeniem odporności na całe życie, oraz koniecznością przeprowadzania licznych kolejnych operacji chirurgicznych. Na każdej takiej operacji kosztem cierpień dziecka zarobić może wiele osób.

Matka szuka wszelkiej pomocy. Każde potępienie urzędniczego zamiaru okaleczenia jej dziecka byłoby dla niej bezcenne, bo każdy wyraz oburzenia docierający do dręczycieli jej dziecka może powstrzymać jego okaleczenie.

Dnia 17 sierpnia 2015 r. matka skierowała do Prezydenta Andrzeja Dudy następującą prośbę:

Bardzo proszę Pana Prezydenta Andrzeja Dudę o objęcie mojego 5-letniego dziecka, ochroną przed przemocą medyczną w Niemczech, oraz o pomoc w przerwaniu jego całkowitej izolacji w Niemczech ode mnie oraz od reszty jego polskiej rodziny.

Moje dziecko bezprawnie uprowadzono z przedszkola w Niemczech przed rokiem, dnia 1 sierpnia 2014 r. Następnie dziecko oddano pod opiekę rodzinie muzułmańskiej, łamiąc jego prawo do wychowania w katolickiej kulturze religijnej. Zignorowano wnioski rodziny o umożliwienie dziecku udziału w chrześcijańskich świętach Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Dziecko jest poniżane, maltretowane, bite, zostało zranione, nie ma pomocy medycznej. Celem niemieckich porywaczy i muzułmańskiej rodziny jest tylko uzyskiwanie niemieckich pieniędzy publicznych. Są gotowi w tym celu wykorzystać bezbronne, małe dziecko. Dołączają do nich niemieccy lekarze, chcący zarobić na zbędnej operacji chirurgicznej dziecka.

Do chwili obecnej, przez ponad 8 miesięcy, toczy się w Niemczech przed sądem rejonowym we Frankfurcie nad Menem (Amtsgericht Frankfurt am Main, Gerichtsstraße 2, 60313 Frankfurt am Main; fax.: 00496913672030) umyślnie przewlekane postępowanie (sygn. akt: 457 F 6385/14 HK) o wydanie mi dziecka na podstawie Konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, sporządzonej w Hadze dnia 25 października 1980 r. Konwencja zabrania Niemcom rozstrzygania o opiece nad moim dzieckiem do chwili zakończenia tego postępowania. Mimo to niemiecki wyższy sąd krajowy we Frankfurcie nad Menem (Oberlandesgericht Frankfurt am Main, Zeil 42, 60313 Frankfurt am Main; fax.: 00496913672976) w czasie tego postępowania orzekł o pozbawieniu mnie praw rodzicielskich (władzy rodzicielskiej; sygn. akt: 4 UF 320/14), a sąd rejonowy w Wetzlar wyznaczył nowego kuratora dla dziecka w osobie pracownicy zarządu powiatu Lahn-Dill, bez mojego udziału, i z pominięciem kandydatury mojej matki.

Dziecko jest w rękach niemieckich urzędniczek zarządu niemieckiego powiatu Lahn-Dill w Hesji, obejmującego okolice Wetzlar. Osoby te, kurator dziecka Nadine Möller (Kreisausschuss des Lahn-Dill-Kreises, Karl-Kellner-Ring 51, 35576 Wetzlar; fax.: 00492771407803) oraz Vanessa Nickel (fax.: 004964414071792) i Katja Ansion-Kollig (fax.: 004964414071062), którymi kierują starosta (Landrat) Wolfgang Schuster i radny Stephan Aurand (fax.: 004964414071060), dnia 11 sierpnia 2015 r. złożyły przed niemieckim sądem rejonowym w Wetzlar (Amtsgericht Wetzlar, Wertherstr. 1, 35578 Wetzlar; fax.: 00496441412408) oświadczenie, że zamierzają całkowicie izolować moje dziecko od matki i rodziny, przeprowadzić operację chirurgiczną dziecka, jednoczesnego wycięcia mu migdałków oraz rzekomych polipów nosowych, i być może przywrócić kontakty dziecka z matką po operacji, jeśli matka wycofa swe żądanie oddania jej dziecka.

Dnia 14 sierpnia 2015 r. Nadine Möller oraz Vanessa Nickel i Katja Ansion-Kollig odmówiły mi kontaktu z dzieckiem, i postawiły jako warunek spotkania z dzieckiem wycofanie z sądów wniosków odwoławczych, mających doprowadzić do wymaganego prawem oddania dziecka pod opiekę matki. Niemiecki sąd rejonowy w Wetzlar pozostawia bez rozpatrzenia mój wniosek z dnia 14 sierpnia 2015 r. o egzekwowanie jego własnego postanowienia o spotkaniach matki z dzieckiem, obejmującego także spotkanie tego dnia. Jestem przez Niemców szantażowana celem wymuszenia na mnie rezygnacji z mojego prawa do sądu.

Dziecko jest już w bardzo złym stanie emocjonalnym, i stan ten pogarsza się. Niemcy wciąż uparcie twierdzą, że wolno im więzić dziecko, ponieważ jako matka jakoby niewystarczająco wspierałam "rozwój dziecka", i ponieważ było ono jakoby "znacznie opóźnione w rozwoju". Niemiecki biegły nie stwierdził ani opóźnienia w rozwoju ani moich zaniedbań, lecz jedynie opóźnienie dziecka w nauce języka niemieckiego w stosunku do dzieci niemieckich. Sam wskazał przy tym, że było to normalne, gdyż ojczystym językiem dziecka jest język polski. Biegły ów, Matthias Wildermuth, zatrudniony w firmie zarabiającej obecnie na moim dziecku, opiniował w postępowaniu sądowym fałszywie mu przedstawionym przez niemiecką sędzię Jeanette Vollmer jako wszczęte z wniosku ojca dziecka o przywrócenie mu praw do opieki nad dzieckiem. Ojciec sam mi te prawa przekazał, i nigdy nie starał się ich odzyskać. Nie interesuje się dzieckiem, nie spotkał się z nim po uprowadzeniu. Dziecko nie ma w Niemczech nikogo, kto zechciałby je choćby raz odwiedzić.

Dziecko jest uwięzione w miejscu ukrywanym przede mną i przed pozostałą rodziną. Tak samo ukrywana jest tożsamość osób, które winny się nim opiekować. Pod ich opieką dziecko zostało poważnie zranione. Głęboką ranę głowy opatrzono mu chirurgicznie w szpitalu, nie powiadamiając mnie nawet o tym. W czasie spotkań, których dziecko i mnie pozbawiono dnia 14 sierpnia 2015 r., nie wolno mi było rozmawiać z dzieckiem w języku polskim. Niemcy zakaz użycia języka polskiego potwierdzili parokrotnie na piśmie, także w korespondencji do polskiego konsulatu w Kolonii. Minister Spraw Zagranicznych nie wsparł dziecka i mnie inaczej niż tylko milczącą obecnością konsula podczas rozpraw sądowych.

Moje dziecko nie potrzebuje obecnie jakiejkolwiek operacji chirurgicznej. Zostało pozbawione leków stabilizujących zdarzające mu się od dawna podrażnienia dróg oddechowych, dobranych po wielu lekarskich konsultacjach, które podawałam mu, gdy było pod moją opieką. Wywołane tym pozbawieniem leków podrażnienia można wyleczyć w sanatorium dla dzieci na Kubalonce koło Wisły i Ustronia. W dzieciństwie miałam podobne kłopoty, prawdopodobnie dziedziczne, całkowicie rozwiązane dzięki lekarzom tego sanatorium. Obecny stan dziecka nie uzasadnia operacji. Niemcy nie okazali jakiejkolwiek diagnozy lekarskiej dotyczącej mojego dziecka. Zgodnie z opiniami polskiego lekarza, dr. n. med. Michała Michalika, otolaryngologa, specjalisty chirurgii głowy i szyi: "Przerośnięte migdałki u dzieci to rzecz normalna, która świadczy o ich zdrowiu (...) Wszystkie migdały (...) pełnią szczególną funkcję ochronną przed infekcjami u dzieci mniej więcej do dziesiątego roku życia, bo do tego czasu układ odpornościowy nie jest w pełni dojrzały. Wtedy właśnie migdałki odgrywają szczególną rolę »strażnika«, którego zadaniem jest chronić dziecko przed wnikającymi do organizmu zarazkami." ("Gazeta wyborcza", "Wysokie obcasy", z dnia 16 maja 2015 r., str. 38). Podobnie bezzasadny jest zamiar wycinania rzekomych polipów u mojego małego dziecka. Sama taka operacja chirurgiczna może wywołać ich powstawanie. Dr n. med. Jarosław Miłoński z Kliniki Otolaryngologii, Onkologii Otolaryngologicznej, Audiologii i Foniatrii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, stwierdził, że: "(...) polipy mogą być skutkiem przewlekłych stanów zapalnych i patologicznego przebiegu gojenia. (...) W przypadku pacjentów z alergią (...) polipy nawracają szczególnie agresywnie. Operowaliśmy pacjentkę, która w wieku 33 lat była już po 32 operacjach polipów nosa. (...) Zasadnicze jest leczenie zachowawcze; stosujemy glikokortykosteroidy donosowe. (...) Najważniejszą rzeczą u osób zdrowych jest konieczność ciągłego nawilżania nosa. W stanach zapalnych dobrze sprawdzają się inhalacje." ("Angora" z dnia 31 maja 2015 r., str. 65). Opiekując się dzieckiem, zapewniałam mu zabiegi wskazane przez dr. n. med. Jarosława Miłońskiego. Po uprowadzeniu dziecko pozbawiono tej pomocy medycznej, choć prosiłam o kontynuację mojej opieki i zabiegów medycznych. Dziecko pozbawiono również regularnych stabilizujących pobytów w wilgotnych okolicach Ustronia, które mu zapewniałam. Mój wniosek do sądu rejonowego w Wetzlar złożony dnia 10 kwietnia 2015 r., o ochronę dziecka przed operacją chirurgiczną, oraz o opiekę medyczną dla dziecka, jest przez ten sąd do dziś ignorowany. Bez odpowiedzi pozostają takie wnioski skierowane równocześnie do niemieckich urzędników.

Niemcy od listopada 2014 r. nie rozpatrują mojego wniosku o powrót dziecka do Polski na podstawie Konwencji dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę, oraz na podstawie prawa unijnego określającego jurysdykcję w sprawach opieki nad dzieckiem, Rozporządzenia Rady (WE) nr 2201/2003. Minister Sprawiedliwości, zobowiązany nadzorować postępowanie z wniosku, który przekazałam za jego pośrednictwem, nie dość, że odmawia wszelkiej pomocy mojemu dziecku, to teraz wypiera się swego udokumentowanego udziału w postępowaniu konwencyjnym. Warszawski sąd administracyjny nie uznał się za właściwy wobec bezczynności ministrów. Wyczerpałam środki egzekwowania praw dziecka i rodziny.

Bardzo proszę o ratunek dla 5-letniego dziecka.

ratunekdzieciom.forum.praw.pl/topic/7

ratdzi
O mnie ratdzi

Treści udostępniane do nieograniczonego powielania w całościach lub w częściach, pod warunkiem opatrzenia każdego powielenia wskazaniem źródła całości każdej powielanej treści.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka